Co to jest Kiedy nadchodzi kres. Jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne?:
Lęk przed śmiercią jest jak mgła złożona z wielu cząsteczek, które doktor musi rozpoznać - mówi prof. Krystyna de Walden-Gałuszko, psychiatra, prezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego, były konsultant krajowy w zakresie medycyny paliatywnej.
– Ile rozmów na temat śmierci Pani przeprowadziła? – Gdzieś ok. tysiąca, nie prowadziłam statystyki. Lecz nie dotyczyły wyłącznie śmierci. Nie da się wyodrębnić ustalonych wątków. Myślę w ogóle o rozmowach z ciężko chorymi na temat ich stanu zdrowia. W pewnym sensie rozmową o śmierci jest także przekazanie choremu informacje, iż zakończyła się część leczenia przedłużająca życie, iż rokowanie jest złe. – Jak rozmawiać z ciężko chorym, o którym wiadomo, iż niebawem umrze? – Trzeba poznać zasady komunikacji dotyczącej trudnych tematów i trzeba mieć minimum dojrzałości psychicznej. Człowiek, który sam histerycznie boi się śmierci nie będzie umiał przeprowadzić takiej rozmowy. Będzie zarażał swoim lękiem chorego. Ja wiem, to trudne. Lecz nie ma porady: to należy do obowiązków lekarza i pielęgniarki – niezależnie od ich konstrukcji psychicznej. Muszą opanować emocje i nerwy, kiedy trzeba pacjentowi pomóc. Szczególnie od psychoonkologów wymaga się pewnych predyspozycji psychicznych niespotykanych w innych zawodach. – Łatwo radzić: opanować emocje… – Emocji nie da się zupełnie wyeliminować. Stosunkowo możności nie należy ich ujawniać. Dlatego, iż w rozmowie istotny jest chory, a nie stany emocjonalne rozmówcy. To, iż ja się czegoś boję, iż coś sprawia mi przykrość, w chwili rozmowy nie liczy się. Ważne jest rozpoznanie i zrozumienie tego, co dla pacjenta jest główne, czego on oczekuje. Trzeba wiedzieć, co wie o swoim stanie zdrowia i na ile chce go poznać. Zasadą jest, tak aby nie zaskakiwać. Ponieważ może być tak, iż w ogóle się tego nie spodziewa, a my wyskakujemy z dramatyczną wiadomością, czym mu tylko zaszkodzimy. W prawach pacjentach wprowadzono definicja przywileju terapeutycznego. Znaczy, iż jeżeli doktor uzna, iż w danej chwili powiedzenie pacjentowi o niedobrym rokowaniu pogorszy jego stan, to powinien odstąpić od rozmowy. Inna przypadek, gdy pacjent sam zaczyna rozmowę o śmierci. Lecz i wtedy nie wolno powiedzieć, iż zostały mu np. dwa miesiące życia. – Dlaczego nie wolno? Przecież w tym czasie może uporządkować doczesne kwestie. – Dlatego, iż nigdy tej daty nie znamy. I bardzo dobrze... Byłoby ogromną arogancją ze strony lekarza, gdyby ogłosił wyrok. doktor może się tylko domyślać, przewidywać, przypuszczać… Śmierć jest ciągle ogromną tajemnicą. jeżeli jednak chory chce znać prawdopodobny czas odejścia i wyraźnie o to pyta, trzeba wówczas – podkreślając swoją niepewność – powiedzieć, iż „wydaje się, iż będzie to w granicach miesięcy, a nie lat albo tygodni, a nie miesięcy” – w zależności od stanu chorego. Gdy chory sam podejmuje temat śmierci – lecz odpowiedzialnie, a nie po to, żebyśmy zaprzeczyli, ponieważ się boi – trzeba koniecznie go podjąć. Nie uciekać od niego, ponieważ ucieczka znaczy pozostawienie człowieka z problemem, z którym sobie nie poradzi. Będzie się bał. Trzeba zastanowić się, czego się boi. Ja regularnie mówię studentom, iż lęk to taka mgła. Złożona jest z bardzo wielu cząsteczek. Wystarczy rozbić lęk na konkretne cząsteczki, to oznacza ustalić, czy on się boi o rodzinę, czy boi się umierania, czy tego, co jest po drugiej stronie, czy zamknięcia w grobie. Trzeba o to zapytać i próbować zracjonalizować lęki. Unikniemy wtedy banalnego pocieszania, iż trzeba myśleć pozytywnie, iż nie trzeba się zamartwiać. – Po takim pocieszaniu można się tylko rozpłakać. – Co do płaczu, to generalnie przynosi ulgę, łagodzi smutek. Jest jednak uznawany za symptom słabości. A tu właśnie trzeba pozwolić się wygadać, wypłakać. Oczywiście, nie wszyscy tego potrzebują. Mamy różną wrażliwość emocjonalną. Są pacjenci, którzy nie chcą, tak aby ich obejmować, trzymać za rękę, pocieszać. Są lekarze, pielęgniarki, którzy nie są wylewni. Jest im trudno się przełamać i okazać empatię. Lepiej niech się na nią nie silą. Powinni być naturalni, a jeżeli nie umieją, to i tak nie są zwolnieni z ludzkich odruchów i powiedzenia pacjentowi, iż wyobrażają sobie jak mu ciężko w tej chwili. Na takie słowa każdy powinien się zdobyć, nawet jeżeli nie czuje się najlepiej w bliskim kontakcie z drugim człowiekiem. Można się nauczyć okazywania empatii, dzielenia się swoimi przemyśleniami o śmierci. ponieważ nie wierzę, tak aby doktor czy pielęgniarka, którzy stykają się ze śmiercią, nie mieli do niej osobistego relacji. Jakieś przemyślenia muszą mieć, mimo iż współczesna cywilizacja spycha śmierć na zupełny margines. – Jak pogodzić prawo pacjenta do pełnej informacji o stanie zdrowia z empatią i z wrażliwością na drugiego człowieka, o której Pani mówi? – Punktem wyjścia jest mądre powiedzenie jednego z Anglików: pacjent ma prawo do prawdy, lecz nie ma obowiązku znać prawdy. Chodzi o to, iż sam pacjent musi zdecydować, ile chce wiedzieć i kiedy chce się dowiedzieć. jeżeli chce uzyskać informację, ma do niej pełne prawo. lecz mamy także pacjentów, którzy wolą odroczyć przekaz. Mówią sobie: ja wiem, iż będę zdrowy, czuję się coraz lepiej… Człowiek zmobilizowany, walczący z chorobą jest mniej zainteresowany rozmową o tym, co nieuchronne. Nie można mu przecież powiedzieć, iż jego walka jest skazana na niepowodzenie. ponieważ nadzieja jest czymś, co towarzyszy nam do końca. Nie spotkałam jeszcze człowieka, który zapytałby mnie, czy jego walka z chorobą ma sedno. regularnie oczekiwanie pełnego wyzdrowienia bywa nierealne. Czy ma to jednak oznaczać utratę nadziei? Nie. Zawsze możemy stawiać sobie bliższe cele, np. osiągnięcie tymczasowej poprawy, następnego stopnia aktywności, usuwanie jakiegoś objawu. Jest mnóstwo możliwości, trzeba je dostrzec. – Kto powinien porozmawiać z nieuleczalnie chorym: doktor prowadzący, ordynator, kapelan, psycholog? – Generalnie uważane jest – i zdrowy rozsądek także to podpowiada – iż najlepiej, jak takie poważne rozmowy prowadzi doktor, który zna pacjenta. lecz życie pokazuje, iż nie zawsze tak może być. Czasem trudną prawdę musi ujawnić doktor, do którego pacjent zwyczajnie przyszedł z rezultatami badań onkologicznych. Jednakże nawet doktor, który pierwszy raz styka się z pacjentem, musi dorosnąć do roli przyjaciela. – Gdzie się tego wszystkiego nauczyć? – W uczelniach medycznych, które mają element medycyna paliatywna, na szóstym roku uczy się przekazywania informacji i komunikacji z pacjentem. Oprócz tego dla lekarzy różnych specjalizacji organizowane są kursy z zakresu komunikacji i pomocy psychologicznej. W ramach Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego powołaliśmy krajową szkołę psychoonkologii. Organizujemy kursy dla chorych onkologicznie, ich bliskich i dla personelu medycznego na temat pomocy psychologicznej i komunikacji. Dolegliwość nowotworowa jest w pewnym sensie modelowa dla wielu innych chorób zagrażających życiu. To, jak człowiek reaguje w chorobie nowotworowej, można odnieść do sposobów reagowania w innych chorobach. – Dziękuję za rozmowę
– Ile rozmów na temat śmierci Pani przeprowadziła? – Gdzieś ok. tysiąca, nie prowadziłam statystyki. Lecz nie dotyczyły wyłącznie śmierci. Nie da się wyodrębnić ustalonych wątków. Myślę w ogóle o rozmowach z ciężko chorymi na temat ich stanu zdrowia. W pewnym sensie rozmową o śmierci jest także przekazanie choremu informacje, iż zakończyła się część leczenia przedłużająca życie, iż rokowanie jest złe. – Jak rozmawiać z ciężko chorym, o którym wiadomo, iż niebawem umrze? – Trzeba poznać zasady komunikacji dotyczącej trudnych tematów i trzeba mieć minimum dojrzałości psychicznej. Człowiek, który sam histerycznie boi się śmierci nie będzie umiał przeprowadzić takiej rozmowy. Będzie zarażał swoim lękiem chorego. Ja wiem, to trudne. Lecz nie ma porady: to należy do obowiązków lekarza i pielęgniarki – niezależnie od ich konstrukcji psychicznej. Muszą opanować emocje i nerwy, kiedy trzeba pacjentowi pomóc. Szczególnie od psychoonkologów wymaga się pewnych predyspozycji psychicznych niespotykanych w innych zawodach. – Łatwo radzić: opanować emocje… – Emocji nie da się zupełnie wyeliminować. Stosunkowo możności nie należy ich ujawniać. Dlatego, iż w rozmowie istotny jest chory, a nie stany emocjonalne rozmówcy. To, iż ja się czegoś boję, iż coś sprawia mi przykrość, w chwili rozmowy nie liczy się. Ważne jest rozpoznanie i zrozumienie tego, co dla pacjenta jest główne, czego on oczekuje. Trzeba wiedzieć, co wie o swoim stanie zdrowia i na ile chce go poznać. Zasadą jest, tak aby nie zaskakiwać. Ponieważ może być tak, iż w ogóle się tego nie spodziewa, a my wyskakujemy z dramatyczną wiadomością, czym mu tylko zaszkodzimy. W prawach pacjentach wprowadzono definicja przywileju terapeutycznego. Znaczy, iż jeżeli doktor uzna, iż w danej chwili powiedzenie pacjentowi o niedobrym rokowaniu pogorszy jego stan, to powinien odstąpić od rozmowy. Inna przypadek, gdy pacjent sam zaczyna rozmowę o śmierci. Lecz i wtedy nie wolno powiedzieć, iż zostały mu np. dwa miesiące życia. – Dlaczego nie wolno? Przecież w tym czasie może uporządkować doczesne kwestie. – Dlatego, iż nigdy tej daty nie znamy. I bardzo dobrze... Byłoby ogromną arogancją ze strony lekarza, gdyby ogłosił wyrok. doktor może się tylko domyślać, przewidywać, przypuszczać… Śmierć jest ciągle ogromną tajemnicą. jeżeli jednak chory chce znać prawdopodobny czas odejścia i wyraźnie o to pyta, trzeba wówczas – podkreślając swoją niepewność – powiedzieć, iż „wydaje się, iż będzie to w granicach miesięcy, a nie lat albo tygodni, a nie miesięcy” – w zależności od stanu chorego. Gdy chory sam podejmuje temat śmierci – lecz odpowiedzialnie, a nie po to, żebyśmy zaprzeczyli, ponieważ się boi – trzeba koniecznie go podjąć. Nie uciekać od niego, ponieważ ucieczka znaczy pozostawienie człowieka z problemem, z którym sobie nie poradzi. Będzie się bał. Trzeba zastanowić się, czego się boi. Ja regularnie mówię studentom, iż lęk to taka mgła. Złożona jest z bardzo wielu cząsteczek. Wystarczy rozbić lęk na konkretne cząsteczki, to oznacza ustalić, czy on się boi o rodzinę, czy boi się umierania, czy tego, co jest po drugiej stronie, czy zamknięcia w grobie. Trzeba o to zapytać i próbować zracjonalizować lęki. Unikniemy wtedy banalnego pocieszania, iż trzeba myśleć pozytywnie, iż nie trzeba się zamartwiać. – Po takim pocieszaniu można się tylko rozpłakać. – Co do płaczu, to generalnie przynosi ulgę, łagodzi smutek. Jest jednak uznawany za symptom słabości. A tu właśnie trzeba pozwolić się wygadać, wypłakać. Oczywiście, nie wszyscy tego potrzebują. Mamy różną wrażliwość emocjonalną. Są pacjenci, którzy nie chcą, tak aby ich obejmować, trzymać za rękę, pocieszać. Są lekarze, pielęgniarki, którzy nie są wylewni. Jest im trudno się przełamać i okazać empatię. Lepiej niech się na nią nie silą. Powinni być naturalni, a jeżeli nie umieją, to i tak nie są zwolnieni z ludzkich odruchów i powiedzenia pacjentowi, iż wyobrażają sobie jak mu ciężko w tej chwili. Na takie słowa każdy powinien się zdobyć, nawet jeżeli nie czuje się najlepiej w bliskim kontakcie z drugim człowiekiem. Można się nauczyć okazywania empatii, dzielenia się swoimi przemyśleniami o śmierci. ponieważ nie wierzę, tak aby doktor czy pielęgniarka, którzy stykają się ze śmiercią, nie mieli do niej osobistego relacji. Jakieś przemyślenia muszą mieć, mimo iż współczesna cywilizacja spycha śmierć na zupełny margines. – Jak pogodzić prawo pacjenta do pełnej informacji o stanie zdrowia z empatią i z wrażliwością na drugiego człowieka, o której Pani mówi? – Punktem wyjścia jest mądre powiedzenie jednego z Anglików: pacjent ma prawo do prawdy, lecz nie ma obowiązku znać prawdy. Chodzi o to, iż sam pacjent musi zdecydować, ile chce wiedzieć i kiedy chce się dowiedzieć. jeżeli chce uzyskać informację, ma do niej pełne prawo. lecz mamy także pacjentów, którzy wolą odroczyć przekaz. Mówią sobie: ja wiem, iż będę zdrowy, czuję się coraz lepiej… Człowiek zmobilizowany, walczący z chorobą jest mniej zainteresowany rozmową o tym, co nieuchronne. Nie można mu przecież powiedzieć, iż jego walka jest skazana na niepowodzenie. ponieważ nadzieja jest czymś, co towarzyszy nam do końca. Nie spotkałam jeszcze człowieka, który zapytałby mnie, czy jego walka z chorobą ma sedno. regularnie oczekiwanie pełnego wyzdrowienia bywa nierealne. Czy ma to jednak oznaczać utratę nadziei? Nie. Zawsze możemy stawiać sobie bliższe cele, np. osiągnięcie tymczasowej poprawy, następnego stopnia aktywności, usuwanie jakiegoś objawu. Jest mnóstwo możliwości, trzeba je dostrzec. – Kto powinien porozmawiać z nieuleczalnie chorym: doktor prowadzący, ordynator, kapelan, psycholog? – Generalnie uważane jest – i zdrowy rozsądek także to podpowiada – iż najlepiej, jak takie poważne rozmowy prowadzi doktor, który zna pacjenta. lecz życie pokazuje, iż nie zawsze tak może być. Czasem trudną prawdę musi ujawnić doktor, do którego pacjent zwyczajnie przyszedł z rezultatami badań onkologicznych. Jednakże nawet doktor, który pierwszy raz styka się z pacjentem, musi dorosnąć do roli przyjaciela. – Gdzie się tego wszystkiego nauczyć? – W uczelniach medycznych, które mają element medycyna paliatywna, na szóstym roku uczy się przekazywania informacji i komunikacji z pacjentem. Oprócz tego dla lekarzy różnych specjalizacji organizowane są kursy z zakresu komunikacji i pomocy psychologicznej. W ramach Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego powołaliśmy krajową szkołę psychoonkologii. Organizujemy kursy dla chorych onkologicznie, ich bliskich i dla personelu medycznego na temat pomocy psychologicznej i komunikacji. Dolegliwość nowotworowa jest w pewnym sensie modelowa dla wielu innych chorób zagrażających życiu. To, jak człowiek reaguje w chorobie nowotworowej, można odnieść do sposobów reagowania w innych chorobach. – Dziękuję za rozmowę
- Objawy Komisja Już Wie, Jak To Się Stało, Że Pacjentowi Centrum Onkologii - Instytutu W Warszawie Usunięto Zdrową Nerkę Zamiast Chorej:
- Przyczyny dowiemy się dlaczego pacjentowi Centrum Onkologii - Instytutu im. M. Curie-Skłodowskiej w Warszawie usunięto zdrową nerkę zamiast tej, gdzie rozwinął się nowotwór. Zewnętrzna komisja, badająca kiedy nadchodzi kres. jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne? co znaczy.
- Objawy Krewkarta Nie Jest Dokumentem "Ratującym Życie"?:
- Przyczyny krewkart.pl Krewkarta promowana jest jako karta ratująca życie w stanach nagłych. Okazuje się jednak, iż lekarze z oddziałów ratunkowych nie chcą się opierać na zawartych w niej informacjach i wolą kiedy nadchodzi kres. jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne? krzyżówka.
- Objawy Kontrakty 2011: Oblicza Konkurencji, Czyli Podzwonne Dla Trójmiejskiej Kardiologii:
- Przyczyny oddziały kardiologiczne Pomorskiego Centrum Traumatologii i Szpitala Studenckiego w Gdańsku nie dostaną pieniędzy. Z kolei Szpital Morski im. PCK w Gdyni musi się zadowolić 2,7 mln zł na przetrwanie kiedy nadchodzi kres. jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne? co to jest.
- Objawy Kardiologia Inwazyjna: Czy Grozi Nam Nadmiar Ośrodków I Obniżenie Jakości Leczenia:
- Przyczyny pracowni hemodynamiki w Polsce Leczenie ostrych zespołów wieńcowych nie jest limitowane poprzez NFZ. W ostatnich latach powstało więc dużo nowych ośrodków kardiologii inwazyjnej. - W Polsce jest kiedy nadchodzi kres. jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne? słownik.
- Objawy Kochanowski Kontra Kopacz, Czyli Grypa P, Jak Polityczna:
- Przyczyny gdy dolegliwości wprzęga się w politykę... Wokół grypy A/H1N1 toczy się polityczna wojna. Minister Ewa Kopacz atakowana poprzez opozycyjnych polityków za brak decyzji w kwestii zakupu szczepionki kiedy nadchodzi kres. jak rozmawiać z pacjentem o tym co nieuchronne? czym jest.
Czym jest Kiedy nadchodzi kres. Jak znaczenie w Słownik medycyny K .